W ostatnim tygodniu swojej kadencji Jarosław Okoczuk zaskoczył pracowników urzędu nagrodą pieniężną. Jak podkreślają, nigdy wcześniej nie otrzymywali podobnej premii z okazji świąt Wielkanocnych.
Mowa o nagrodzie rzędu 1500 złotych brutto. Sytuacja budzi mieszane odczucia, bo z jednej strony urzędnicy doceniają gest hojności, z drugiej kontrastuje to z toczącą się kampanią wyborczą i tutaj pojawiają się głosy o sugestii, jak pracownicy mają głosować. Krytycy Burmistrza twierdzą, że premia jest niestosowna, biorąc pod uwagę trudną sytuację finansową gminy i zaciąganą kolejną 10-milionową pożyczkę na pokrycie deficytu budżetowego. Podkreślają również, że nigdy wcześniej nie przyznawano premii wielkanocnych i zbieg okoliczności z kampanią wyborczą jest podejrzany.
Prezent czy przekupstwo?
„1500 zł brutto to niemała suma, szczególnie w obecnej sytuacji gospodarczej” – komentuje jeden z urzędników, proszący o anonimowość. „Nigdy wcześniej nie dostaliśmy premii wielkanocnej, a teraz nagle, tuż przed wyborami, burmistrz obdarowuje nas hojnie. To wygląda podejrzanie.” Inni pracownicy są bardziej optymistyczni. „To zwykły gest dobrej woli ze strony burmistrza” – twierdzą. „Nie ma nic złego w tym, że chce podziękować nam za ciężką pracę.”
Polityczne tło nagrody.
Warto jednak zwrócić uwagę na kontekst polityczny. Burmistrz Okoczuk ubiega się o reelekcję, a kampania wyborcza w Trzebini jest wyjątkowo ostra. „To nie przypadek, że burmistrz rozdaje pieniądze tuż przed wyborami” – mówi jeden z lokalnych działaczy opozycji. „To nic innego jak próba kupienia głosów.” – mówi inny.