Na Trzebionce i Wodnej wrze! Mieszkańcy obu osiedli protestują przeciwko planowanej budowie punktu przeładunku odpadów przez firmę MIKI z Krakowa. Ich zdaniem przedsięwzięcie negatywnie wpłynie na środowisko, komfort życia, a także wartości ich nieruchomości. Mieszkańcy wybuczyli przedstawiciela firmy MIKI, który próbował bronić inwestycji oraz zastępcę burmistrza — Tomasza Żołędzia, który w zastępstwie za Jarosława Okoczuka brał udział w spotkaniu.

Sprawa wyszła na jaw w lutym 2024 roku, kiedy to jeden z członków Rady Osiedla Trzebionka, Dawid Łukajczyk udostępnił w internecie dokumenty dotyczące inwestycji. Wtedy emocje eksplodowały. Mieszkańcy byli oburzeni, że nikt nie poinformował ich o planach budowy instalacji w sposób jasny i transparentny. Uważają, że wszystko było robione po cichu, bazując na administracyjnym minimum. Oliwy do ognia dolała próba podpięcia podpisów obecnych na zebraniu Radnych rady osiedla, jako dowód przeprowadzenia społecznych konsultacji.

Dlaczego radni i burmistrz nie wyszedł z inicjatywą otwartej debaty w tak delikatnej materii, jaką jest próba stworzenia nowego miejsca o takim charakterze – dopytywali mieszkańcy. Oczekiwali odpowiedzi czy w tym miejscu nigdy nie będą przywożone odpady inne niż segregowane. Pytanie konkretne, lecz odpowiedź wymijająca. Pełnomocnik MIKI obecny na zebraniu stwierdził, że w dokumentacji jest określone, jakie odpady można przechowywać i na jaki czas. Obecni na zebraniu dopytywali retorycznie, kto to zweryfikuje?

Na piątkowym spotkaniu w SP nr 3 w Trzebini zebrało się kilkudziesięciu mieszkańców, którzy sprzeciwili się budowie punktu magazynowania i przeładunku odpadów. Wśród nich byli m.in. sołtysi Luszowic i Balina, przedstawicielka firmy Atagor firmy graniczącej z działką MIKI przy Sikorskiego oraz kandydaci na burmistrza: Grzegorz Żuradzki i Marzena Jewuła. Nie zabrakło również agitatorów i osób zajmujących się osłoną PR’ową Burmistrza. Wszyscy oczekiwali dyskusji z Jarosławem Okoczukiem, którego w najgorętszym czasie nie było. Mimo że miał alibi spotkania w sprawie przebudowy skrzyżowania w Myślachowicach, mieszkańcy nie omieszkali tego odpowiednio skwitować – „My mamy palący problem, a Burmistrz ma priorytety. Sprawa jest na ostrzu noża, a inwestycja w Myślachowicach nawet nie ruszyła”. Sołtysi Luszowic i Balina nie szczędzili gorzkich słów w stronę przedstawiciela samorządu i inwestora. Dopytywali, dlaczego zostali pominięci przy konsultacjach. Otrzymali odpowiedź, że nie są stroną w tej sprawie. Przywoływali potencjalne problemy dla mieszkańców związane z budową takiego punktu. Sołtys Michał Kłak z Balina wprost stwierdził, że mieszkańcy dwóch Gmin żyją na śmieciowym trójkącie, przywołując Balin jako miejsce, które formalnie spełnia wszelkie warunki i normy, jednak skala niepożądanych efektów jest zatrważająca i odczuwalna przez mieszkańców Chrzanowa i Balina na co dzień. Inwestor deklaruje stały nadzór nad uciążliwościami zapachowymi i zapowiada regularne stosowanie neutralizatora odorów w hali magazynowej i na terenach przyległych. Mieszkańcy Trzebionki i Wodnej podchodzą jednak sceptycznie do zapowiedzi, powołując się na długotrwałe doświadczenia z uciążliwościami zapachowymi generowanymi przez rafinerię.

Mieszkańcy obawiają się wzmożonego ruchu, ciągłego smrodu, hałasu, szczurów i robactwa. Wielu uważa, że gdyby chodziło tylko o plastik, szkło czy papier, można byłoby znaleźć kompromis. Jednak nie zgadzają się na składowanie odpadów komunalnych, bioodpadów i odpadów niebezpiecznych, zwłaszcza po tym, jak przedstawiciel firmy unikał oficjalnych deklaracji w tej sprawie. Dawid Łukajczyk analizując dokumenty, przestawił swój punkt widzenia na intencje właściciela firmy. Analiza dokumentów wyraźnie pokazała, jak szeroki jest zakres odpadów, które mogą być składowane na tym terenie — zaznaczał Łukajczyk. Głos zabrała także Marzena Jewuła. Przemówienie przedstawicielki osiedla centrum i kandydatki na burmistrza miasta, dotyczyło problemów z lokalizacją PSZOK-u pod auspicjami tej samej firmy. Opisała nieprzyjemne doświadczenia mieszkańców, takie jak przegniłe kontenery i niewłaściwie składowane odpady oraz krytykując brak informacji i zaangażowania ze strony władz miejskich. Podniosła również kwestię braku konsultacji społecznych i potrzebę znalezienia rozwiązania tej patowej sytuacji.

Dawid Łukajczyk, kandydat do rady powiatu z Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców stanął w obliczu pytań mieszkańców. Kandydatka do rady powiatu zapytała, dlaczego zwlekał z poinformowaniem mieszkańców o inwestycji, mimo że miał o niej wiedzę od września poprzedniego roku, a alarm podniósł dopiero pod koniec lutego. Łukajczyk zaprzeczył temu twierdząc, że otrzymał pełną dokumentację inwestycji dopiero 13 lutego, a analizę materiału wykonał tydzień później z uwagi na własne obowiązki zawodowe i rodzinne. Zarzuty padły pod adresem przedstawicieli Rady Osiedla Trzebionka, którzy mieli wiedzieć o wszystkim na wrześniowym spotkaniu z przedsiębiorcą, co również zostało przez nich zdementowane. Przedstawiciel firmy MIKI oskarżył Łukajczyka o kłamstwo pytając, dlaczego nie odbył spotkania z mieszkańcami po wrześniowym obchodzie po terenie inwestycji.

Wiceburmistrz Żołądź został wręcz wygwizdany przez mieszkańców, gdy próbował tłumaczyć, że gmina nie ma wpływu na wydanie decyzji środowiskowej. Żołądź tłumaczył, że sprawa ma charakter wyłącznie polityczny i że na pewno po wyborach będzie zorganizowane kolejne spotkanie. Mieszkańcy na pytanie, czy ma pewność, że aktualna opcja rządząca wygra wybory, odpowiedział – oczywiście, co wywołało salwy śmiechu, ale także zdziwienia. Odważnie i arogancko – komentowali przybyli. Czy to podprogowa informacja dla wyborców? Wielu osób za lekceważęce uznało ciągłe korzystanie z telefonu przez  Burmistrza i jego zastepce w trakcie spotkania. Panowie tłumaczyli się, że jest to ich narzędzie pracy, a nie zabawy.

Wojciech Hajduk radny miasta także obecny na zebraniu wyjaśniał, że spotkania z mieszkańcami mają charakter grzecznościowy, a nie są obowiązkowe. Opisał, jak przebiegało to na przykładzie osiedla Piaski, jednak mieszkańcy nie pozwolili dokończyć mu wypowiedzi. Krytyka spadła na przewodniczącego rady osiedla Trzebionka, który miał trudności z prowadzeniem spotkania, wydawał się przerażony i zdezorientowany, nie mogąc skupić myśli.

Mieszkańcy boją się bioodpadów i odpadów płynnych, zwłaszcza że firma nie wyklucza składowania na swoim terenie biokompostu. Mieszkanka dopytywała, w jaki sposób ten asortyment zostanie zabezpieczony, aby nic nie przesiąkało do gleby, a co za tym idzie do wód gruntowych. Podawali za przykład niemożność i brak zgody na budowę przydomowej oczyszczalni ścieków, a będzie ewentualna zgoda na składowanie płynnych odpadów.

Pełnomocnik firmy zapewnia, że cały proces będzie przebiegał zgodnie z normami i procedurami, a odpady będą przechowywane w szczelnych kontenerach. Mieszkańcy jednak podają przykład zniszczonych kontenerów w PSZOK-u i nie dają wiary zapewnieniom firmy. Przedstawiciel MIKI zapewnia, że składowane odpady nie będą uciążliwe dla mieszkańców.

Petycja mieszkańców przeciwko planom firmy została uznana za nieniosącą skutków prawnych w trwającej u burmistrza Okoczuka procedurze postępowania środowiskowego.

Na spotkaniu poruszono również temat wywłaszczeń i drogi w kierunku rafinerii. To jednak zasługuje na osobny wątek.