Jeden z psiaków już nie żyje, inny walczy o życie po transfuzji krwi. Zgłaszają się kolejni poszkodowani.
Jednym z tragicznych przypadków było zatrucie pupila Pani Karoliny, której nieodzownym towarzyszem był 5-letni terier. Niestety, psiak ten nie przeżył otrzymanej dawki trutki, umierając w męczarniach. Pani Karolina, również poszkodowana, podzieliła się swoimi odczuciami: \”Pozostała pustka, z którą sobie już radzę, ale teraz mam misję, żeby za wszelką cenę dopaść odpowiedzialnego za zabijanie zwierząt w naszej okolicy\”. Terier nie miał tyle szczęścia co \”Tyson\” Emilii Bolek, 3-letni American Rednose Pitbull.
– Początkowo sądziłam, że ktoś chce nam zrobić na złość, jednak po przeczytaniu opublikowanego postu przez Emilkę uznałam, że to nie może być przypadek. Dzieli nas raptem 2,5 km, więc potencjalny sprawca porusza się po obszarze centrum i sąsiednich osiedli. – zaczyna historię Karoliny Smagło.
Pani Karolina wraz z rodziną postanowiła spędzić wtorkowy dzień na wycieczce, pozostawiając psa przed domem. Niestety, po powrocie zauważyła, że ich pupilek nie reaguje tak, jak zwykle. Osowiałe przywitanie się stało się niepokojącym sygnałem. Odpowiedź na to dziwne zachowanie wydawała się oczywista – pies miał odczuć zranione uczucia związane z pozostawieniem go samego.
Jednak, gdy kolejny dzień przyniósł pogorszenie stanu zdrowia psa, para zaniepokoiła się bardziej. Brak apetytu i picia, osowiałość oraz widoczne, oraz brak reakcji na bodźce były wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak. Bez wahania udali się do weterynarza na Zbyszku, aby dowiedzieć się, co dokładnie dzieje się.
Psiak dostał zastrzyk. Stwierdzono zapalenie dróg pokarmowych Miałam podejrzenie zatrucia — dodaje Karolina, wobec czego dodatkowo zlecono badanie krwi. Ale sytuacja nabrała na sile. Pies dostał drgawek, co skłoniło Panią Karolinę do natychmiastowej wizyty w lecznicy całodobowej w Katowicach. Tam zdiagnozowano poważne problemy z układem oddechowym i zaczęła się walka o życie czworonoga.
Rozpoczęto intensywną terapię, a progres zaczął być widoczny dzięki podawanej kroplówce. Psy zwykle radzą sobie z chorobami i traumami z ogromną determinacją i wolą walki, a ten przypadek nie był wyjątkiem. Pies zaczął reagować, ogon znowu merdał, a szczekanie dawało nadzieję.
Niestety, po chwilowej poprawie stanu zdrowia, pojawiły się nowe, alarmujące objawy. W niedzielę stan psa znacząco się pogorszył. Wizyta u weterynarza stała się koniecznością. W połowie drogi jednak nastała tragedia – pies dostał krwotoku z nosa i zmarł, nie docierając do lecznicy.
Gorączkowe szukanie sprawcy
Wspomniana sprawa rozpoczęła się od chwili, gdy Karolina udawała się na komisariat w sobotę, dzień przed śmiercią psa, aby złożyć zeznania w związku z incydentem, który miał miejsce w okolicy.
– Bałam się, że zostanę potraktowana jak taka psia matka wariatka, przychodząc z badaniami, jednak postawa policjantów bardzo mnie zadowoliła. Rzetelnie podeszli do problemu — komentuje Karolina.
Funkcjonariusze przyjęli jej zeznania rzetelnie i włączyli się w dochodzenie z pełnym zaangażowaniem.
Co wyróżnia tę historię, to fakt, że jednostki policyjne od razu przystąpiły do działań. Już po dwóch dniach pojawił się dzielnicowy, który do tej pory śledził rozwój sprawy. Co więcej, okazało się, że to nie pierwszy przypadek tego typu. Inna kobieta również zgłosiła podobny incydent wcześniej. W miarę postępu dochodzenia stało się jasne, że to nie tylko pojedynczy incydent, lecz złożona sprawa, której rozwiązanie wymaga zaangażowania i współpracy różnych stron.
Karolina wzięła sprawy we własne ręce i aktywizuje środowisko. Kolejny pies, maltańczyk walczy o życie po transfuzji krwi. To pupil jednego z poszkodowanych z Osiedla Widokowego.
– Nie odpuszczę tej sprawy. Pies został zabity, mając 5 lat, a mógł żyć kolejne 10. Zrobię wszystko, co w mojej mocy a by dopaść sprawcę. Będę skrupulatnie sprawdzała nasz monitoring i dla świętego spokoju pomogę zamknąć tę sprawę — konkluduje Karolina Smagło.