Debata nad zasadnością wydawania „Biuletynu Gminnego” toczy się w Trzebini od kilku lat, a podobne dyskusje miały miejsce także w sąsiednim Libiążu.
Spór o Biuletyn trwa od dawna.
Mimo wyraźnej uchwały Rady Miasta z stycznia 2024 roku, która miała położyć kres wydawaniu „Biuletynu Gminnego” w Trzebini, gminny periodyk wciąż trafia do różnych instytucji państwowych w hurtowych ilościach, zalegając na półkach.
Radni zarzucają Burmistrzowi ignorowanie podjętych przez nich decyzji, nawet o charakterze intencjonalnym. Sprawa przybrała nieoczekiwany obrót podczas marcowej komisji rewizyjnej, na której przewodniczący komisji Mateusz Król, odczytał pismo ze stanowiskiem Burmistrza o przekazaniu dyspozycji właściwej jednostce. Biuletyn Gminny jest wydawany przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Trzebini.
Debata o samorządowej gazecie.
Debata nad zasadnością wydawania „Biuletynu Gminnego” toczy się w Trzebini od co najmniej dwóch lat, a podobne dyskusje miały miejsce także w sąsiednim Libiążu.
Głównym zarzutem podnoszonym przez radnych jest nieefektywność i wysoki koszt publikacji, finansowanej przecież z publicznych pieniędzy. Każde wydanie to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych, a biuletyny, jak zauważają radni, często zalegają w dużych nakładach w instytucjach publicznych, szybko stając się nieaktualne.
Pierwotnie informatory samorządowe miały służyć rzetelnemu informowaniu mieszkańców o bieżących sprawach gminy, inwestycjach czy wydarzeniach. Jednak w ocenie wielu radnych, a także mieszkańców Trzebini, lokalny biuletyn stał się w dużej mierze narzędziem autopromocji i tubą propagandową Burmistrza. W odróżnieniu od niezależnych mediów lokalnych, biuletyny samorządowe rzadko publikują krytyczne głosy czy różnorodne opinie, prezentując głównie wyidealizowany wizerunek władz.
Radni zgłaszają również zastrzeżenia co do braku podpisywania tekstów i utrudnionego kontaktu z ich autorami. Podczas prób uzyskania informacji w bibliotece, pytania o to, czy teksty pisze Pani Monika (prawdopodobnie Monika Kłak-Gorlewicz, choć jej rola miała ograniczać się do korekty) czy Anna Jarguz (podpisana jako redaktor naczelna), pozostały bez jasnej odpowiedzi.
Co więcej, radni opozycyjni czują się marginalizowani w biuletynie. Ich działalność społeczna, spotkania z mieszkańcami czy inicjatywy mają być pomijane, podczas gdy osoby blisko związane z władzą cieszą się uprzywilejowanym dostępem do łam periodyku.
To jawna kategoryzacja na tych, którzy w ramach dobrej relacji z władzą posiadają przywilej opisania ich w miejskim informatorze, a tych, którzy przez niewygodne pytania i chęć dyskusji z Burmistrzem są marginalizowani – twierdzą oburzeni radni.
Uchwała Rady martwa?
Nadzieją na wyjaśnienie sytuacji była marcowa komisja Rady Miasta, na którą zaproszono zarówno Burmistrza, jak i Dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej. Celem spotkania było uzyskanie informacji, dlaczego uchwała z stycznia 2024 roku, obligująca bibliotekę do zaprzestania wydawania biuletynu, wciąż nie została zrealizowana. Uchwała ta, co istotne, została podjęta jeszcze przez poprzednią radę.
Mimo zaproszenia, Burmistrz nie pojawił się na posiedzeniu komisji. Na komisji obecna była natomiast Dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej, Marta Sikora. W trakcie dyskusji podkreślała ona zasadność wydawania biuletynu jako narzędzia informowania mieszkańców o wydarzeniach. Jednak, zapytana wprost o dyspozycję Burmistrza dotyczącą wstrzymania publikacji, Pani Dyrektor stanowczo stwierdziła, że… żadnej takiej dyspozycji od Burmistrza nie otrzymała. To o tyle zaskakujące, że przewodniczący komisji rewizyjnej, Mateusz Król, odczytał pismo od Burmistrza na lutowej komisji. W piśmie tym Burmistrz jasno deklarował, że przekazał dyspozycję wstrzymania wydawania biuletynu do realizacji Pani Dyrektor.
To oświadczenie Dyrektor Biblioteki wywołało gorzki śmiech w czasie komisji. W świetle pisma Burmistrza, słowa Pani Sikory oznaczają bezpośrednią sprzeczność i stawiają pod znakiem zapytania prawdomówność włodarza miasta. Brak realizacji uchwały, która miała wstrzymać finansowanie biuletynu z publicznych pieniędzy, w połączeniu z rozbieżnymi wersjami wydarzeń przedstawionymi przez Burmistrza i Dyrektor podległej mu instytucji, jedynie pogłębiają konflikt i poczucie radnych, że ich decyzje są ignorowane. Radni zapowiadają dalsze kroki w tej sprawie, domagając się wyjaśnień i realizacji podjętych przez nich decyzji.
Prezydent kolejnego miasta zostanie odwołany? Złożono wniosek o referendum ⬇️⬇️⬇️https://t.co/SbcfcmvnaD
— DoRzeczy (@DoRzeczy_pl) May 13, 2025
Trzebinia na zakręcie?
Z wielu stron słyszę o narastającej frustracji mieszkańców wobec rady i samego Burmistrza, a poważnych zarzutów jest kilka.
Z informacji docierających do mnie wynika, że największe kontrowersje wzbudziło i nadal wzbudza powołanie do Komisji Rewizyjnej osoby blisko związanej z Burmistrzem. Zgodnie z zasadami demokratycznego samorządu, Komisja Rewizyjna powinna być ciałem niezależnym i przede wszystkim z uwagą przypatrywać się działaniom Burmistrza. Tutaj zachodzi ostry zgrzyt w przypadku „ciepłych” relacji. Na ogół takie funkcje pełnia osoby całkowicie niezależne i bezstronne albo ktoś z opozycji, kto bacznie będzie obserwował to co robi Burmistrz.
Innym, równie krytykowanym aspektem funkcjonowania trzebińskiego samorządu ma być – według moich informacji – brak pluralizmu w Radzie Miasta i marginalizacja głosów opozycji.
W zdrowej demokracji rola opozycji jest fundamentalna – stanowi ona wentyl bezpieczeństwa, patrząc władzy na ręce, zgłaszając alternatywne propozycje i reprezentując odmienne punkty widzenia mieszkańców. Sytuacja, w której większość w radzie stanowią osoby bezrefleksyjnie popierające wszystkie decyzje burmistrza, prowadzi do ograniczenia debaty publicznej i może skutkować podejmowaniem decyzji niekorzystnych.
Czy to są wystarczające przesłanki do lokalnego referendum?